wtorek, 12 lipca 2016

Na...prawdę...

                             

  Jako wielkiemu orędnikowi prawdomow-
ności I szczerości jest mi troszkę niezręcznie przyznać, że prawda to jednak bardzo nieporęczna rzecz...
  Żyje sobie przez jakiś czas w swoim wyimaginowanym świecie...w ktorym nie tyle jestem okłamywany co niewyprowadzany z błędu. Przeróżne sygnały, które zdają sie rzeczywiste bagatelizuję albo nadaje im"drobny", nieistotny charakter.. relatywizuję, sam podpowiadam usprawiedliwienia, które mnie zadawalają. Zaklinam rzeczywistość i jest cudownie...
Generalnie boli jak chuj, ale są chwile, dla ktorych "warto żyć".
Gdyby te "niby-kłamstwa", polprawdy I niedomówienia mogły trwać wiecznie...ale nie...prawda przecież musi zwyciężyć...musi jebnąć po oczach, zaatakować serce I wypłynąć na wierzch jak gowno z zapchanego kibla. .
I nawet nie mogę mieć do nikogo pretensji...przecież to Ja sam siebie tak naprawdę oszukiwałem...
   Moja dziewczyna...była, nie wiem czy obecna ale mam nadzieję że przyszła (naprawdę) bardzo przeżyła porażke naszych na Euro...wracając z pracy, po drodze z kwiatkiem znalazłem pod domem piłkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz